ELBLĄSKIE WSIE W CZASACH POLSKICH
(Tekst z książki „Die Geschichte des Landkreises Elbing” (Historia Powiatu Elbląg) dr E. G. Kerstan’a, wydanej przez Verlag der Elbinger Altertumsgesellschaft, E.V. w roku 1925.)
Chłopi na Wysoczyźnie w większości byli poddanymi Miasta, tzn. chłopami pańszczyźnianymi, tylko nieliczni byli wolnymi. Do pańszczyźnianych należały tylko ich domostwa, nie ziemia. Ich wolność była ograniczona. Żaden chłop czy parobek nie miał prawa przeniesienia się do miasta. Do tego konieczne było zezwolenie Rady i opłacenie wykupu. Po roku 1772 Magistrat z powodu braku siły roboczej zgodził się na napływ mieszkańców wsi; od tego czasu nie żądano wykupu.
Z kolei mieszkańcy Żuław byli wolnymi chłopami. Taka była w czasach polskich i jeszcze później, różnica między mieszkańcami Wysoczyzny i Mierzei.
Całe życie we wsiach było uregulowane przez tak zwane rządy despotyczne; były to zarządzenia Rady i policji, które Rada Elbląska korzystając ze swojej władzy przekazała w teren. Prawo to, rządów na własnym terenie, Rada otrzymała w 1457 roku jako przywilej od króla Kazimierza.
Więcej takich praw z czasów polskich nie zachowało się. Dla Wysoczyzny są dwa tego rodzaju, jeden zapisany w 1677 r. drugi drukowany w 1741 r.; w tym roku także Żuławy otrzymały odnowione prawa; starszych już nie było. Zarządzenie Ellerwald ukazało się w 1565, 1604, 1623 roku i potem jeszcze częściej; na koniec zostało odnowione w 1754 r.
Tutaj rozważamy tylko prawa dla Wysoczyzny i Żuław aby zdobyć obraz prawodawstwa, zarządzania i życia w elbląskich wsiach, w czasach polskich. Rządzenie było całkiem patriarchalne. Każda wieś tworzyła w zasadzie własną rodzinę, jej naczelnikiem był dziedziczny sołtys, właściciel ziemi sołtysowskiej. Sołtys miał do pomocy członków rady. W każdej wsi były trzy stany: Nachbarn – sąsiedzi, Gärtner – ogrodnicy i Einwohner – mieszkańcy. „Sąsiadami” byli chłopi, „ogrodnikami” właściciele własnego domku i niewielkiego ogrodu, „mieszkańcami” robotnicy lub także Zinsgärtner albo Zinsleute (dzierżawcy, wynajmujący), w odróżnieniu do posiadaczy własnych ogródków.
Chłopi z Wysoczyzny gospodarzyli na całym terenie wspólnie. Panowała gospodarka wspólnotowa. Cały teren wsi był podzielony na tak zwane pola, na których pracą zarządzał sołtys. Stosowano trójpolówkę. Jedno pole było przeznaczone na letnie pastwisko, drugie na oziminy, trzecie leżało odłogiem. W większości wsi Wysoczyzny do dzisiaj zachowały się nazwy pól. Np w Lenzen (Łęcze) jest Oberfeld (Pole Górne), Niederfeld (Pole Dolne) i Hinterfeld (Pole Tylne). Były to trzy duże pola, obok są dwa mniejsze, tzw Małe Pole i Mönchsfeld (Pole Mnicha), które leży w pobliżu byłego kadyńskiego klasztoru. Gospodarka wspólnotowa dawała sołtysowi wielką władzę. Wykorzystywał on tą władzę będąc narzędziem Elbląskiej Rady wobec gminy. Był odpowiedzialny za porządek w swojej wsi. Wszystkie rozkazy swojego przełożonego urzędnika, czy to poborcy podatkowego czy sędziego, musiał wiernie wykonywać, np ściągać daniny czy kary i w razie konieczności dokonywać zajęcia. Miał również prawo zwoływać zebranie wsi. Z poparciem członków Rady mógł nakładać kary na wieśniaków, na chłopów tylko kary pieniężne; ogrodnicy i mieszkańcy mogli być jednak również zamykani w ciemnicy, wiejskim więzieniu a nawet zakuwani w dyby. Dlatego sołtys był człowiekiem budzącym strach. Swój urząd dziedziczył jak król tron. Jeśli jednak nie sprawował się dobrze, to Rada Elbląska mogła go odwołać. Ale to zdarzało się rzadko. Życie na wsi nie było nieprzyjemne. Cała wieś była właściwie jak duża rodzina. Niekiedy zbierano się na wspólne wypicie piwa, na co jednak musiała zgodzić się władza. Nadzór nawet w najbardziej błahych sprawach był dość duży. Na wsi nie można było zajmować się rzemiosłem, co było zastrzeżone dla miasta. Nie można było warzyć piwa ani mleć zboża. Taka działalność była dozwolona tylko w mieście. Dlatego wieśniacy musieli często tam jeździć. Na wsi nikt nie mógł przejść przez ulicę z palącą się fajką – z powodu zagrożenia pożarowego.
Ważną rolę odgrywał Kościół. W żadną niedzielę mężczyzna jak i kobieta nie mogli nie pojawić się kościele. Do kościoła pilnie uczęszczać musiały również dzieci. Uczęszczanie było kontrolowane. W domach musiały odbywać się codziennie modlitwy.
Elbląska Rada dbała również mocno o szkolnictwo. Każda wieś musiała mieć własną szkołę. Oczywiście nie zawsze tak było. Zasadnicze uregulowanie szkolnictwa przyniosły dopiero czasy pruskie (od 1772 roku) i to dopiero stopniowo.
Rada dbała także o obyczajne prowadzenie się. Kłótnie i bójki i były bardzo surowo karane. Surowe przepisy zapobiegały również pijaństwu czy zbyt wielu zabawom tanecznym. W niedziele i święta muzyka, tańce, karty i kości były w karczmach całkowicie zabronione. Zabronione były również przekleństwa. Loterie były przez władze zakazane. Ciężkie kary groziły za przysięganie się i przeklinanie. Kto się temu nie podporządkował, narażał się nie tylko karę pieniężną ale i na zakucie w żelazo pod kościołem. Była to ciężka kara, przynosząca wielki wstyd. Zuchwali bluźniercy byli karani na ciele i życiu, wg uznania władz. Nowe zarządzenia z 1741 r. były jednak w wielu punktach bardziej łagodne niż stare z roku 1677.
Pierwszy stan mieszkańców wsi tworzyli chłopi. Na Wysoczyźnie nie byli wprawdzie osobiście pozbawieni wolności, lecz żyli w stanie nie bardzo od niej odbiegającym. Byli zobowiązani do odpracowywani pańszczyzny swoim panom, Radzie Miasta Elbląga. Byli podporządkowani w zakresie pracy ale nie byli niewolnikami. Niewielu chłopów na Wysoczyźnie było chłopami wolnymi. Wolni byli wyjątkiem. Rada wymagała od swoich chłopów prowadzenia dobrej gospodarki; dbać miał o to sołtys. Chłop nie mógł robić długów na swoim gospodarstwie, nie mógł go również zastawiać, ziemi nie mógł sprzedawać czy dzierżawić. Do tego wszystkiego potrzebna była zgoda Panów, o których prawa dbał poborca podatkowy lub sędzia. Łąki musiały bezwzględnie przynależeć do działki, w żadnym wypadku nie można było ich dzierżawić lub zastawiać. Gospodarstwo nie mogło mieć dużych obciążeń finansowych. Rada wymagała od swoich chłopów hodowania pszczół i prowadzenia ogrodnictwa. Nadzór nad poszczególnym chłopem szedł tak daleko, że panowie mogli sprzedać ziemię gospodarza, który źle prowadził gospodarstwo według oceny sołtysa lub członków rady. W takim przypadku przeprowadzano krótki proces. „Hulaka mógł sobie szukać innej pracy, z której mógł się wyżywić”. Jeśli chciał sprzedać swoją ziemię to konieczna była zgoda odpowiedniego urzędnika. Wcześniej jednak sprzedawca musiał uregulować swoje długi wobec miasta, urzędu i proboszcza. Kupujący musiał najpierw swój akt kupna potwierdzić w urzędzie.
Drugą klasą mieszkańców wsi byli ogrodnicy. Należy tutaj rozróżniać między posiadaczami własnych ogrodów i ogrodnikami dzierżawiącymi ogrody. Pierwsi byli ogrodnikami we właściwym znaczeniu, drudzy w zasadzie tylko mieszkańcami. Ogrodnicy byli pracownikami chłopów. Całkiem kim innym byli jednak ogrodnicy czy gardinierzy na majątkach. Byli służącymi właścicieli majątków, w obecnym zrozumieniu ogrodnika. Żaden ogrodnik danej wsi nie mógł tak po prostu pracować w innej wsi. Najpierw musiał się tam ubiegać o pracę. Właściciele ogrodów mogli również pozyskiwać drewno. Było to zastrzeżone prawo chłopów. Ogrodnik mógł chować dla siebie nie więcej niż dwie krowy, trzy świnie i trzy gęsi. Nowe gospodarstwa ogrodnicze mogły być zakładane tylko za zezwoleniem urzędu.
Bardzo surowo traktowano służbę (pracowników najemnych). Nocą wszyscy musieli być w domu. Rada wydała w 1755 r. zarządzenie dla służby dla całego obszaru. Żądała od służby pobożnego prowadzenia się, pilnego uczęszczania na msze i kazania, skromności, posłuszności i wiernej pilności. Bez zezwolenia pana żaden sługa nie mógł pójść do karczmy. Ojcowska chłosta z powodu nieposłuszeństwa, lenistwa i buntownictwa była dozwolona. Wynagrodzenie służby było bardzo dokładnie określone przez Radę. „Großknecht” (powiedzmy: starszy parobek) np. na Wysoczyźnie w roku 1755 za roczne wynagrodzenie miał 15 do 16 talarów. Wynagrodzenia na Żuławach były wyższe. W roku 1759 Rada musiała wydać nową taryfę wynagrodzeń z wyższymi stawkami, znak tego, że te z roku 1755 były za niskie.
Powiedziano już, że panowała wspólna gospodarka, tzn. że wszystkie pola były uprawiane wspólnie. Powierzchnia leżąca odłogiem była wykorzystywana jako pastwisko. Pozostałe łąki, lasy, bagna i grunty marglowe były własnością gminy. Gospodarka wspólnotowa miała swoje cienie, lecz chłopi Wysoczyzny przez wieki tak się do niej przyzwyczaili, że na początku lat 1820-tych powstał znaczny opór, gdy miał być przeprowadzony podział gmin lub separacja.
Gospodarka wspólnotowa wymagała dokładnej regulacji uprawy roli. Zarządzenia opisywały postępowanie z rolą: nie mogła ona być zaniedbywana. Należało powiększać powierzchnię ziem uprawnych. Każdy chłop dlatego musiał jeden dzień w roku poświęcić na karczowanie i sprzątanie. Inaczej w ramach musiał postawić sąsiadom beczkę piwa. Wszystkie prace na roli wykonywano na zarządzenie sołtysa. Tak samo uregulowana była gospodarka bydłem, opieka w dzień i w nocy. Każda wieś miała wyznaczonych pasterzy, np. pasterza bydła, pasterza świń.
Duże znaczenie dla wiejskiego życia miały święta rodzinne. Zaręczyny, wesele lub chrzciny były świętowane przy tak dużych nakładach, że często musiała interweniować Rada. Wydawała ona specjalne zarządzenia odnośnie ubiorów, wesel i chrzcin, jak np. w roku 1630 i 1709. Na uroczystości zaręczyn, w domu chłopskim mogły być podawane tylko trzy dania, wypić można było tylko połowę a najwyżej jedną beczkę piwa. Wesele mogło trwać tylko dwa dni. Parcie na świętowane kilkudniowe było wielkie. Gdy we wsi było wesele, to świętowano je właściwie we wszystkich domach. U wszystkich chłopów jedzenia i picia było w nadmiarze. „Żarto i pito przenosząc się z domu do domu”. Trwało to pół tygodnia. Przeciwko takim złym obyczajom wystąpiła jednak władza wprowadzając znaczne kary. Chłop musiał np. płacić 8 talarów kary, parobkowie i służące szli jednak do wieży lub byli zakuwani pod kościołem. Wielkość jedzenia i picia na weselu zostały dokładnie opisane, w różnych wymiarach dla chłopów, ogrodników i służby. Chłopcy i parobkowie musieli czekać i nie mogli zasiadać do stołu. Wieczorem, przed weselem odbywał się tzw. wieczór kawalerski, który jednak został wkrótce zabroniony przez władze.
Tak samo uregulowane były chrzciny. Szczególnie ustalona była liczba chrzestnych, aby zapobiec zaproszeniu zbyt wielu.
Na koniec istniały specjalne przepisy odnośnie pogrzebów. Na każdy chłopski pogrzeb, z każdego domu musiała iść co najmniej jedna osoba. Zwłoki były niesione przez sąsiadów. Jest to jeszcze praktykowane na Wysoczyźnie Elbląskiej do dzisiaj. W kościele nie wolno było otwierać trumny.
W ogólności zarządzenia dla Wysoczyzny i Żuław były jednakowe. Należy tutaj jeszcze podkreślić szczególne cechy poddaństwa chłopów na Żuławach.
Życie na Żuławach było znacznie bardziej dostatnie niż na Wysoczyźnie, przez co chętnie oddawano się tutaj luksusowi ubierania się, na który na Wysoczyźnie nie można było sobie pozwolić. Szczególnie kobiety chętnie się stroiły. Rada zabroniła nadmiernego strojenia się; kobiety i dziewczęta miały się ubierać odpowiednio do stanu, bez złotych i srebrnych koronek, opasek, guzików, materiałów i innych drogich przedmiotów, nie wolno było mieć jedwabnych i taftowych koszul, ale przede wszystkim spódnic z rozcięciem. Sołtysi mieli zwracać uwagę aby regulacje te były przestrzegane.
Podczas gdy urząd sołtysa na Wysoczyźnie był zasadniczo dziedziczny, ponieważ wiązał się z posiadaniem gospodarstwa sołtysa, to na Żuławach były dwa rodzaje urzędu sołtysa:
Dziedziczny był urząd w Fürstenau, Gr. Mausdorf, Kl. Mausdorf, Lupushorst, Jungfer, Stuba, Zener, Streckfuß, Fischerskampe, Krebsfelde i Lakendorf.
W pozostałych wsiach Żuław sołtysi byli wybierani co trzy lata, członkowie rady co roku przez sąsiadów (tzn. chłopów).
Na Żuławach młyny odwadniające, rowy i wały miały zawsze szczególne znaczenie. Dla odciążenia sołtysa, jeden z dwóch członków Rady miał prowadzić nadzór nad tymi ważnymi instalacjami.
Na Wysoczyźnie, zasadniczo sołtysi mieli ziemię zwolnioną od danin. Było to wynagrodzenie za sprawowanie ich urzędu. Na Żuławach nie zawsze tak było, szczególnie we wsiach nie zamkniętych. Tam sołtys otrzymywał wynagrodzenie za swoją służbę, dziewięć groszy od każdej morgi, każdy członek Rady trzy grosze.
Na Żuławach zmiany własności były znacznie częstsze niż na Wysoczyźnie. Jest tak jeszcze dzisiaj. Gdy sprzedawana była ziemia – oczywiście tak jak na Wysoczyźnie za zezwoleniem urzędnika – to sąsiedzi mieli prawo pierwokupu przed obcymi. Kupiec ziemi musiał postawić chłopom we wsi beczkę piwa. Było tak jednak tylko na bogatych Żuławach.
Przy sprzedaży lub spadku hufa na Żuławach nie mogła być wyceniona wyżej niż 1000 guldenów. Jeśli chodzi o warunki na Wysoczyźnie, to była to kwota niesłychana. Cena zakupu musiała być wypłacona natychmiast w jednej trzeciej, reszta najpóźniej w ciągu dziesięciu lat. Jeśli ktoś chciał zapłacić więcej niż 1000 guldenów za hufę, to mógł to zrobić.
Tak jak na Wysoczyźnie i na Żuławach obowiązywało prawo, że zboże mogło być mielone tylko w miejskich młynach. Siedem wiosek Großer Werder, które miały za daleko do miasta, musiało mielić swoje zboże w młynie w Groß Mausdorf. Te siedem wiosek to: Fürstenau, Gr. Mausdorf, Kl. Mausdorf, Lupusdorf, Rosenort, Blumenort i Krebsfelde.
Jak powiedziano, szczególne znaczenie miały drogi wodne, rowy i młyny na Żuławach. Rowy musiały dwa razy w ciągu roku oczyszczane z roślin. Bez zezwolenia sołtysa nie wolno było otworzyć żadnej śluzy. Mosty i bramy musiały być utrzymywane w dobrym stanie. Każdy musiał dobrze ograniczyć swoją ziemię i otoczyć rowami. Wodopoje należało zakładać oddzielnie. Na drogach wodnych nie wolno było łowić ryb w czasie pracy młyna. W razie uszkodzeń, młyny i śluzy musiały być natychmiast naprawione. W czasie pracy młyna, młynarz nie mógł się od niego oddalić dalej niż dziesięć rut.
Przepisy o płotach istniały tylko dla dziewięciu zamkniętych wsi Żuław. Były to: Fürstenau, Gr. Mausdorf, Kl. Mausdorf, Pupusdorf, Neuhof, Jungfer, Stuba, Zener i Streckfuß.
Przepisy o ścierniskach i odłogach obowiązywały tylko w pięciu wsiach – Fürstenau, Gr. i Kl. Mausdorf, Lupushorst i Neuhof.
Przepisy o trzymaniu bydła i uprawie roli na Wysoczyźnie były bardziej zasadnicze i dokładne niż dla Żuław. Jest to zrozumiałe, ponieważ na Wysoczyźnie była gospodarka wspólnotowa, na Żuławach nie.
Na Wysoczyźnie, należącej do miasta Elbląga, w czasach polskich było czternaście karczm, przy czym na samym obszarze Urzędu Sądu Krajowego trzynaście, mianowicie po jednej w Baumgart, Gr. Stoboy, Trunz, Königshagen, Wöklitz, Serpin, Pomehrendorf, Lenzen, Neuendorf, Succase, Grunau, Pr. Mark i Plohnen a na obszarze Außenkämmeramt (Urząd Skarbowy) jedna, w Damerau.
Z tych karczm wolne od podatku były w Baumgart, Gr. Stoboy, Trunz i Damerau, ponieważ dwie pierwsze były dla bezpośredniego użytku sędziego, trzecia dla prezydenta1) a czwarta dla Außenkämmerer (urzędnika skarbowego). Pozostałe karczmy płaciły następujące podatki:
2 floreny 20 groszy: Königshagen i Wöklitz,
2 floreny 10 groszy: Serpin
4 floreny: Pomehrendorf
5 florenów 10 groszy: Lenzen i Neuendorf
6 florenów 20 groszy: Sucasse, Grunau, Pr. Mark i Plohnen.
Elbląscy rajcowie, prezydent, sędzia krajowy i urzędnik skarbowy w sposób oczywisty zapewnili sobie najbardziej dochodowe karczmy dla własnych potrzeb. Prezydent wybrał sobie najlepszą karczmę, w Trunz; ponieważ Trunz było wcześniej główną miejscowością Wysoczyzny, wieś ta leżała przy uczęszczanej głównej drodze do Królewca. To samo dotyczyło Damerau, którego karczma była podporządkowana urzędnikowi skarbowemu. Z drugiej strony nie miał on innego wyboru, ponieważ karczma w Damerau była jedyną na jego terenie, na Wysoczyźnie. Sędzia krajowy otrzymał jednak dwie karczmy – w Baumgart i Gr. Stoboy, pewnie dlatego, że najlepszą karczmę, tą w Trunz, musiał oddać prezydentowi. Obie karczmy w Baumgart i Gr. Stoboy, leżące po obu stronach Trunz, miały służyć dla odciążenia karczmy w Trunz i były dlatego również dość
dochodowe.
Karczmy istniały również w majątkach, np. w Alt Schönwalde, Wogenap i Koggenhöfen. Urządzone zostały przez właścicieli majątków, lecz nie istniały długo.
1) Prezydent był drugim burmistrzem. Mimo tego był właściwie najwyższą władzą w gminie, jak mówi nazwa jego stanowiska. On prowadził wszystkie sprawy. Pierwszy burmistrz – der Königliche Burggraf – był przedstawicielem króla.