NA ELBLĄSKIM KEMPINGU 2003
Właściwie nie zamierzałem wyjeżdżać w tym roku, lecz mój przyjaciel Hans Preuß nagle zdecydował się na wyjazd do Elbląga i mi ten wirus udzielił się. Szybki zakup zielonych kart ubezpieczenia, z psem do weterynarza po zaświadczenie o szczepieniu na wściekliznę, zapakowanie przyczepy kempingowej i kierunek Elbląg. W pierwszym dniu tylko autostrada z Monachium do Berliner Ring, następnie A1 do Seelow i w lewo do Zechin. Na tym kempingu nic się nie zmieniło od trzech lat. Nocleg dwóch osób, pies, auto, przyczepa i prąd kosztuje 19 EUR. Następnego ranka szybkie śniadanie, sprzątanie i dalej 16 km do przejścia granicznego w Kostrzynie. Od Echin do granicy silna burza i oberwanie chmury, na granicy wydawało się, że stoimy na środku Odry. Po przekroczeniu granicy deszcz ustaje i wkrótce świeci słońce. Drogi prawie puste o tak wczesnej godzinie i mogę skokami jechać, z Kostrzynia do Elbląga jest około 450 km, w tempie 80 km/godz z wieloma miejscowościami. Zajmuje to około ośmiu godzin. Jest czwartek 24. lipca a do Elbląga dojeżdżamy dopiero w piątek. Lecz mamy już zarezerwowane piękne miejsce nad rzeką Elbląg, na łące, z przyłączem do odbioru satelity. Przyczepa kempingowa zostaje odpowiednio zaparkowana, zamontowany sprzęt do odbioru satelity, przyłącza gazu, prądu i wody, i pora na odpoczynek z butelką monachijskiego piwa.
Następnego ranka drobne prace, zmontowanie przedsionka, wyładunek bagaży, załadunek szaf, na co schodzi prawie cały dzień. Późnym popołudniem pierwszy spacer dla zakupu prowiantu i posiłek w pizzerii. Gdy wracamy na kemping, w przedsionku z butelkami piwa siedzi Hans Preuß. Hans chciał nas zaskoczyć przy przyjeździe piwem lecz wyprowadziłem go w pole wcześniejszym przybyciem. Tym lepiej smakowało.
W niedzielę jedziemy, moja Ilse, Hans Preuß, ja i na koniec nasza Maxi (suczka spanielka) najpierw na Wyspę Spichrzów i następnie przez nowy most do kolonii Pangritz.
Ulicą Pangritzstraße obok domu Bastiana, w którym moi rodzice mieli mieszkanie, następnie w prawo przed kościołem Św. Wojciecha w ulicę Adalbertkirchstr z krótkim zatrzymaniem przed ewangelickim domem gminnym, w którym się urodziłem. Dalej jedziemy do Rodelandsweg i stoimy przed najnowszym i największym marketem Elbląga.
Za marketem skręcamy w Tolkemiter Chaussee i jedziemy obok byłych majątków Freiwalde, Roland, Stolzenhof, Drewshof, Neue Eichfelde, Neu Schönwalde poprzez Eggerswüsten do byłego Hirschkrug, za którym leży Dörbeck (Próchnik). Hirschkrug należał do Heinricha Haese, ożenionego z Minna, z domu Fitkau z Pomerendorf (Pomorska Wieś). W 1920 Haese (spokrewniony z proboszczem Haese) oddał Krug i był na tym terenie tylko gospodarzem.
W posiadanie Hirschkrug weszli krewni Hansa Preußa (ze strony babci) i tutaj spędził on trochę dni swojej młodości. Niestety dom możemy oglądnąć i sfotografować tylko z zewnątrz i jedziemy dalej do Lenzen (Łęcze) i Cadinen (Kadyny). Kadyny są naszym właściwym celem, a w zasadzie klasztor za Kadynami. Stara, stroma droga poprzez las, z bardzo starymi dębami, obok góry Kapellen prowadzi do ruin byłego klasztoru.
Powyżej plan przedstawiający wygląd klasztoru przed laty. Obecnie stoi jedynie budynek poprzeczny i nawa kościoła bez wieżyczki. Na wewnętrznym podwórzu stoi krzyż ze świnią a w jednej nisz w zewnętrznym murze leży Św. Antoni.
We wnętrzu, na przeciwko wejścia znajduje się obraz Św. Antoniego gdzie niżej, obok jego lewej stopy wygląda świnia. Kościół został poświęcony Św. Antoniemu, patronowi franciszkanów. W Nadrenii, w okolicach Kolonii zwany jest on żartobliwie świniopasem, nie mylić ze Św. Antonii z Padwy. Atrybutami Św. Antoniego są świnia, dzwonek i krzyż Św. Antoniego, w którym brakuje górnego, pionowego ramienia. Badacze sądzą, że chodzi tutaj nie o krzyż lecz o kulę, ponieważ on jak i jego bracia oddali się opiece nad chorymi, szczególnie na panującą w średniowieczu Ergotismus (gorączka Antoniego), powodowaną przez cząstki sporyszu w zbożu (zatrucie sporyszem powodowało uszkodzenie wątroby lub bezwładność kończyn). Dla celów medycznych używano świń, które oznaczone dzwoneczkami mogły darmo paść się na łąkach gminnych.
Na ścianie szczytowej stoi jeszcze rusztowanie i Hans Preuß jako miara, dla lepszej oceny wielkości budynku.
Po tym pouczającym zwiedzaniu jedziemy przez wieś Kadyny, obok restauracji, nowej szkoły do cesarskiej cegielni, bezpośrednio przy torach cesarskiego peronu. W cegielni produkcja trwa dalej. Jedziemy dalej do Succase (Suchacz) i jesteśmy zdziwieni gdyż w punkcie widokowym wysoko nad portem, zniknęła wielka tablica informacyjna razem z platformą i kioskiem. Teren zakupiła osoba prywatna i nikt nie wie co będzie dalej.
Z Succase jedziemy do Reimannsfelde (Nadbrzeże). Zobaczmy czy na drodze do portu dalej tak stuka jak zawsze – powiedziałem przyjacielowi Hansowi, bez zauważania wystraszonej twarzy mojej Ilsy. Mój ojciec kiedyś jeździł tutaj z kolonii Pangritz aby żeglować w Reimannsfelde i mogłem z nim jechać z nim rowerem, siedząc na ramie. Po przyjeździe do portu, kocie łby były odbite na moim siedzeniu. Na drodze nic się nie zmieniło, lecz ku naszemu zdziwieniu zmienił się port. Piękny, czysty kemping z barem i małą restauracją oraz małe domki do wynajęcia po 20 EUR za dzień, z czterema miejscami do spania, zbudowane przez młodego człowieka. Brak tylko jeszcze pryszniców. (Patrz strona „Wizyta 2006”).
Po zawarciu nowej znajomości jedziemy do miasta, do „Pod Kogutem”, na ulicy Św. Ducha, restauracji gdzie jest menu po niemiecku, po niemiecku się gotuje i rozmawia. Warte polecenia: panierowany kotlet (u nas sznicel) ze specjalnymi ziemniakami kosztuje 9,6 złotego. Przy kursie wymiany 1 EUR = 4,31 zł kosztuje 2,20 EUR. Już po pierwszym kęsie nie wierzę swoim oczom, ulicą idą nasi przyjaciele Heidi i Kurti Büttner, urodzeni w Terranova (Nowakowo). Widocznie dzisiaj spotyka się cały Elbing. Kurti załatwiał coś służbowo w Warszawie i dołożył dwa dni urlopu w Elblągu. Przez trzy lata nie byliśmy w Elblągu i w tym czasie wiele się zmieniło. Na ulicy Św. Ducha nie ma już restauracji rybnej i zniknęły także małe sklepiki ze świeżymi bułeczkami ustępując miejsca barowi w piwnicy. Przynajmniej żywność w Elblągu jest o połowę tańsza.
W poniedziałek zawieźliśmy Hansa Preußa na dworzec, jego urlop się skończył.
Obecny przy pożegnaniu z-ca dyrektora ABB, Pan Jerzy Wojewski umówił się ze mną na na wtorek, na wspólną wizytę w muzeum i spotkanie z dyrektorem mgr Arbatem. Przy tej okazji otrzymaliśmy zaproszenie na następny wieczór, na otwarcie nowego działu „Barbarzyńcy”. Przedstawia on wykopaliska z delty Wisły, z okresu sześciu wieków Barbarzyńców.