Źródło: Pangritz Kurier
Karl Rickmann – kierownik redakcji w Elbinger Zeitung
Karl Rickmann, znany reporter naszej dobrej, starej gazety „Elbinger-Zeitung” napisał ten artykuł w 1937 r. dla świątecznego pisma, które ukazało się z
okazji 700-lecia miasta Elbląga.
W takim mieście, które jak Elbląg ma bezpośrednie połączenie wodne z morzem, zawsze część jego gospodarczej i duchowej działalności odzwierciedli się w porcie. Tutaj rozwija się główny punkt przeładunku i wymiany towarów i gdy dzisiaj w letni dzień spacerujemy przy porcie, zawsze spotkamy tam statki, które przybyły z Hamburga, Bremen, Rotterdamu, z portów bałtyckich i angielskich.
Jest oczywistym, że miasto mające takie położenie dba o wystarczającą głębokość toru wodnego. W dawnych czasach rzeka Elbląg była wielkim dostarczycielem problemów. Historia rzeki na tym terenie jest niezwykła. W XV wieku np. następowało silne zapiaszczanie toru wodnego. W walkę z nim włożono wiele wysiłku. Gdy Elbląg stał się pruski pod Fryderykiem Wielkim i Stary Fryc starał się zwiększyć ruch morski do Elbląga, na problemy nie skarżono się mniej. Do ostatnich lat przed wojną (1914 – 18) utrzymanie torów do Elbląga należało do kupiectwa. Gdy później rzeka Elbląg została zaliczona do dróg wodnych najwyższej ważności, jej utrzymywanie przejęło państwo.
Spacer przy elbląskim porcie zmusza do zastanowienia się i spojrzenia na minione wieki. Już same stare domki na nabrzeżu Hermann Balk zachęcają do spojrzenia stulecia wstecz. Wąskie i wysokie, stoją ściśnięte, jak gdyby chciały się wzajemnie podpierać i wspólnymi siłami trwać dalej. Stare domy były świadkami wielu wydarzeń. O wielkiej powodzi z powodu wylewu Nogatu w marcu 1888 świadczy linia na domu „Kastanienbaum”. 25. marca 1888 woda była tutaj wysoka na metr, zalała biegnącą równolegle ulicę Wasserstraße i dochodzące ulice.
60 lat wcześniej 21. sierpnia 1828 r., stare domy widziały pierwszy elbląski parowiec przepływający obok, diabelskie zjawisko dla zabobonnej ludności. Statek miał obsługiwać regularne połączenie z Elbląga do Królewca. Dumna nazwa „Copernikus” nie uchroniła pierwszego elbląskiego parowca przed rychłą zagładą. Już 17. października tego samego roku, wysztrandował on na Mierzei pod Balgą w ciężkim sztormie. Dopiero w roku 1840 na rzece Elbląg ukazał się drugi parowiec – zbudowany w Anglii parowy bocznokołowiec „Schwalbe”. Z parowcem tym łączy się także w pewnym względzie historia założenia Krynicy Morskiej (Kahlberg). Pięciu
akcjonariuszy parowca nabyło w pobliżu wioski rybackiej parcelę i zbudowało na niej hotel „Belvedere”, ponieważ „Schwalbe” miała jednocześnie służyć obsłudze
ruchu turystycznego na Mierzeję.
Z elbląskim portem związane jest wiele historii. Stare wspomnienia budzą się przy nazwach obu nabrzeży rzeki Elbląg. Wspomniane już nabrzeże „Hermann-Balk” do niedawna nazywało się „Fischbrücke”, ponieważ dwa razy w tygodniu odbywał się tutaj targ rybny. Nabrzeże po drugiej stronie otrzymało nazwę „Lübecker Ufer”, wspomnienie czasów Hansy, ponieważ miasto Elbląg utrzymywało żywe kontakty handlowe z miastem hanzeatyckim Lubeką i na początku posiadało prawo lubeckie. Przez nabrzeże Lubeckie wzrok pada Wyspę Spichrzów, charakterystyczną część miasta i znak dalekich kontaktów handlowych Elbląga.
Elbląska gwara nadała sobie prawo do zmiany nazw pomagając w ten sposób tym ,którzy nie czuli się dobrze z nowymi. Dowcip ludowy pomaga tym co mają słabą pamięć, przez fakt, że nabrzeże „Hermann-Balk” leży bliżej fontanny Hermann-Balk a przeciwległe nabrzeże jest położone bliżej Lubeki.
Stare domy chichoczą zanurzone we wspomnieniach i chciałyby coś opowiedzieć o wcześniejszych możliwościach kąpieli w rzece Elbląg. Któż jeszcze wie, że po środku miasta, między Heilig-Geist-Straße i Kalkscheunstraße znajdowało się kąpielisko. Według naszych obecnych pojęć była to rzecz zabawna i niemożliwa. Kilka kabin do przebrania się stało na brzegu rzeki, podczas gdy basen dla pływaków i nie umiejących pływać miał coś w rodzaju opuszczanego dna.
W roku 1825 kąpielisko to zostało zbudowane przez elblążanina Friedricha Wilhelma Hertel’a, mając na początku 12 komór kąpielowych. Kąpielisko to istniało do lat
dziewięćdziesiątych. Następnie stało się komunikacyjną zawalidrogą, dodatkowo letnie zapaszki z dopływających kanałów pewnie nie przyniosły dla niego pieśni pochwalnych.
W czasach późniejszych planowano kąpieliska w różnych miejscach rzeki Elbląg. Zabawna sprawa była z kąpieliskiem na północnym skraju miasta. Ojcowie miasta wymyślili, że elblążanie mają kąpać się za darmo, podczas gdy mieszkańcy obecnego Elbing 3, wtedy Pangritz-Kolonie, nie należącej do gminy, mają płacić „Dittchen” (10 fenigów). Dzisiaj wydaje się to głupie, bo jak po golasach można było odróżnić kto jest z Elbląga a kto z „Kolnie”. Podejrzane łobuzy odpowiadały stróżowi kąpieliska: „Unkelche, ech bin och aus Albing!” (wujaszku, ja też jestem z Albinga).
Z tym lekkim humorem miesza się jednak też cień gdy przejdziemy do roku 1917. Nasze szare mundury były w okopach na froncie wschodnim i zachodnim i krewni ze strachem myśleli o swoich bliskich. W tych dniach trwogi rozległ się alarm, ponieważ dokładnie przed dwudziestu laty stary most Hohebrücke padł ofiarą pożaru. Było to w upalną niedzielę, 8-ego lipca 1817. Wielu elblążan pojechało do Krynicy, inni znajdowali się w okolicach miasta. Jeden spacerujący, który tej niedzieli przechodził przez most został zaskoczony przez ogień prawie na jego środku. Według niego rozległ się huk, jak gdyby powstało zwarcie. Było to dość prawdopodobne, ponieważ pod mostem biegły przewody elektryczne.
W kilka minut całość była w płomieniach. Sucha drewniana konstrukcja, nasączona wcześniej środkiem do impregnacji, zapaliła się w kilka sekund wydzielając piekielne gorąco. Kolejne części mostu waliły się do wody, latarnie przewracały się i na koniec wschodnia część mostu z wielkim hukiem spadła do rzeki. Po kilku dniach saperzy zbudowali awaryjny most na przedłużeniu Helig-Geist-Straße, który zastępował spalony przez kilka lat. Zanim wzięto się do budowy nowego Wysokiego Mostu, w masywnym wykonaniu, minęło kilka lat.
W całej prowincji Elbląg znany jest jako miejsce składowania towarów i tak jest oceniany. Odpowiada temu teren portowy wyposażony we wszystkie techniczne środki, w którego środku stoi wielki silos zbożowy. Można powiedzieć bez przesady, że dzięki temu Elbląg posiada najnowocześniejsze urządzenia na tych terenach. Pierwszy silos został uruchomiony w sierpniu 1928 roku, lecz już po kilku latach okazało się, że nie spełnia on rosnących potrzeb. I ten kto dzisiaj wchodzi na ten teren, jest zadziwiony olbrzymią zmianą jak dokonała się w ciągu lat. Bezpośrednio obok drogi załadunkowej, liczącej 500 metrów, wznosi się nowy magazyn o powierzchni 1400 metrów kwadratowych. Magazyn jest wyposażony w dwa pomieszczenia celne, z których każde posiada oddzielne wejście, poza tym dwa pomieszczenia dla obsługi klientów, w których klienci mogą jednocześnie wykonywać sprawy pisemne. Kolejne pomieszczenie jest przeznaczone dla kierownika magazynu. Ważnym uzupełnieniem jest budowa wagi dla wagonów. Na nabrzeżu jeździ pięć dużych dźwigów. Są to dwa dźwigi pięciotonowe z chwytakami dla przeładunków masowych, jeden trzytonowy z chwytakiem dla ładunków masowych i na koniec dwa dźwigi towarowe o udźwigu po trzy tony.
Silos wznosi się ponad wszystko dzięki swoim olbrzymim rozmiarom, wyposażony we wszystkie techniczne nowinki. Instalacja gazownicza służy do zwalczania wołków zbożowych, kolejna instalacja do suszenia zboża, oparta jedynie na dostarczaniu świeżego powietrza, co gwarantuje wystarczające przewietrzania zboża. Podczas gdy stary silos mógł przyjmować 2000 ton ciężkiego zboża, w nowym można przyjąć 2300 ton i odpowiednio o nie zadbać. Tą wspaniałą budowę uzupełnia hala zbożowa. Dla przywozu i wywozu towarów, obok nowej drogi do dyspozycji stoją prawie trzy kilometry torów kolejowych. Wielkie place składowe dla towarów masowych i drobnicowych uzupełniają całość.
Jeśli chodzi o warunki socjalne należy wymienić nowy dom pracowniczy, wyposażony w jadalnie, umywalnie i pomieszczenia kąpielowe. Jedna jego strona służy pracownikom silosa, podczas gdy druga zatrudnionym tam sztauerom. Nikt więc nie jest zmuszony do jedzenia obiadu na wietrze i zimnie, na zewnątrz.
Nowe życie panuje także w stoczni Schichau. Tam gdzie jeszcze przed kilku laty rosła trawa, dzisiaj wznoszą się pochylnie. Na tle nieba odcinają się ostre sylwety dźwigów i pracują tysiące rąk.
Tak więc elbląski port jest odbiciem dobrobytu miasta i znakiem pracowitości mieszkańców.
PS:
Silos jak i elektrownia Ostpreußen, poza kilku małym szkodami przetrwały wojnę. Kuriozum jest silos zbudowany na miejscu byłego magazynu. Po 1945 r. chciano usunąć trwały napis, co się jednak nie udało. Litery usunięto przecinakiem. Wynik jednak jest taki, że z wody można wyraźnie rozpoznać napis:
Elbinger Hafengesellschaft mbH
***