Fabryka E. Siede

  

Źródło: Pangritz Kurier

 

Do najważniejszych firm przemysłowych naszego ojczystego miasta należała także fabryka mydła E. Siede. Została ona założona w 1867 roku przez Emila Siede, ojca ostatniego właściciela.Emil Siede urodził się w 1840 roku jako syn zegarmistrza w Stallupönen i otrzymał swoje wykształcenie w szkole realnej w Königsbergu. Szkołę ta opuścił w wieku 17 lat aby zacząć pracę jako praktykant u swojego szwagra, właściciela fabryki mydła E. Freytag’a w Bartenstein. Zakład ten oprócz fabryki mydła zawierał również wytwórnię oleju i na ówczesne warunki był bardzo rozległy. Rosja dostarczała wtedy do sąsiednich krajów na zachodzie ziarno lnu i z niego we wschodniopruskich olejarniach tłoczono olej lniany, który częściowo służył celom spożywczym, głównie jednak był przetwarzany na mydło szare (beczkowe).

Mydło szare było wtedy najważniejszym środkiem do prania dla pralni i gospodarstw domowych i tak było aż do początku XX wieku. Mydło w stanie stałym służyło jako wytworny środek do pielęgnacji ciała. Wschodniopruskie olejarnie w późniejszych dziesięcioleciach straciły dostęp do surowców i kolejno znikały. Rosja przeszła na uprawę zboża.

Ziarna na olej w coraz większym stopniu były dostarczane zza morza, ziarno lnu z Argentyny i Wschodnich Indii i tak rozpoczęła się rozbudowa wielkich olejarni w Hamburgu i nad dolnym Renem. Z nimi małe, wschodniopruskie olejarnie nie były w stanie konkurować. Nasi starsi rodacy z pewnością pamiętają, że i w Elblągu na Inn. Mühlendamm do około 1900 roku była czynna olejarnia firmy Jobs. Augustyn. (Dom mieszkalny i budynek fabryczny służyły później jako fabryka towarów z cukru – Moritz Schmidt, a na koniec jako klinika dr Maxa Giesswein’a. Na pozostałym terenie fabrycznym powstała ulica Friedrich-Räuber Str., „Deutsche Bad”, klinika dr Graffunder’a itd.).

Po zakończeniu swojego przyuczenia w Bartenstein Emil Siede wyjechał daleko aby poszerzyć swoje umiejętności jako pomocnik w produkcji mydła. W kolejnych latach pracował w Offenbach nad Menem, w Kolonii, Bazylei, Monachium, Dreźnie i 1865 r. w Wiedniu, w jednej z największych wtedy fabryk mydła. Produkcja mydła wtedy wszędzie taka sama. W wielu krajach istniały jeszcze korporacje małych zakładów produkujących mydło.

Chemia olei oraz tłuszczów dopiero raczkowała. We Francji odbyły się pierwsze próby wyprodukowania z łoju bydlęcego  tłuszczu jadalnego, podobnego do masła, margaryny, ale potrzeba było jeszcze dziesiątków lat aby dojść do rzeczywiście trwałego i smacznego produktu. Do produkcji mydła służyły prawie wyłącznie tłuszcze z rzeźni i olej lniany, a mydła toaletowe wyrabiano z zamorskiego oleju kokosowego.

W wiedeńskiej fabryce byli pracownicy ze wszystkich ówczesnych krajów cesarstwa austriackiego, Niemcy, Węgrzy, Chorwaci, Serbowie itd. Pruskiego porządku i czystości prawie nie było widać. Płace były niskie a ekonomiczne położenia robotników bardzo złe. Austriacki obiegowy pieniądz stanowiły brudne papierowe banknoty. Prusy były znienawidzone. Gazety codziennie publikowały podburzające artykuły. Gdy Emil Siede pokazał współpracownikom w fabryce pruskie talary, wzbudził zazdrość i zawiść. Nadano mu przezwisko „Bismarck” i musiał znosić szykany i drwiny a pewnego dnia atmosfera stała się tak niebezpieczna, że Siede musiał szybko wrócić do Niemiec. Krótko potem wybuchła wojna między Austrią i Prusami, która 3. lipca 1866 r. zakończyła się klęską Austrii i Saksów pod Königgrätz.

Emil Siede postanowił usamodzielnić się we wschodniopruskiej ojczyźnie. Najpierw pod uwagę wziął Lyck potem jednak zdecydował się na Elbing. Tutaj przy Bramie Targowej, w ciągu Markttor-Straße i staromiejskiej Wallstraße kupił teren, który dotychczas służył kupcowi Schmidt’owi jako skład drewna i urządził małą fabrykę mydła pod nazwą: E. Siede, Seifenfabrik Elbing. Jego mały spadek – ojca stracił już w wieku 12 lat – oraz oszczędności zostały prawie całkowicie wyczerpane. Pozostało mu tylko 600 talarów jako kapitał zakładowy. Pierwsze lata były bogate w troski ale Emil Siede pracował siedem dni w tygodniu, od wczesnego ranka do późna z żelaznym zapałem aż zwrócił na siebie uwagę bankiera J. Löwenstein’a, ojca zmarłego w Elblągu radcy handlowego Hermanna Löwenstein’a, który wsparł go pożyczką. Zabezpieczenia jakie mógł zaoferować młody fabrykant nie były wielkie, kredyt był oparty głównie na zaufaniu, lecz kredytodawca nie zawiódł się. Emil Siede nie tylko spłacał pożyczkę terminowo ale i został przez całe życie wiernym klientem banku Löwenstein i często podkreślał, że bez wspaniałomyślnej pożyczki pana L. tak szybko by nie rozbudował swojego zakładu.

W ciągu niewielu lat firma zdobyła uznanie a Emil Siede wkrótce był uważany za autorytet w dziedzinie produkcji mydła. Pomieszczenie firmy szybko stały się zbyt małe i gdy działka przy Bramie Targowej została całkowicie zabudowana, trzeba było dokupić działki sąsiednie, lecz w latach dziewięćdziesiątych także takie możliwości zostały wyczerpane i składowanie surowców, dostarczanych przeważnie drogą wodną stało się coraz trudniejsze. Emil Siede kupił dlatego w roku 1896 na Schiffsholm, nad rzeką Elbląg ,od maklera okrętowego Schmidt’a teren liczący 3000 m2, naprzeciwko drugiej stoczni Schichau’a zwanej „stocznią rosyjską” i urządził tutaj wielką halę magazynową oraz kilka szop. W ten sposób stworzono miejsce wyładunkowe dla olei, tłuszczów i chemikaliów dostarczanych parowcami linii Schichau i firmy żeglugowej A. Zedler.

Przywóz gotowych olei oraz tłuszczów z zagranicy w drugiej połowie XIX wieku przybrał na rozmiarach. Do przeróbki w olejarniach naszych miast portowych przychodziły ziarna z Argentyny i Urugwaju, tereny o rozwiniętej hodowli zwierząt dostarczały łój z bydła i owiec, pod określoną marką i o stałej jakości. Propaganda z dwóch wojen światowych wmówiła Niemcom, że mydło pochodzi głównie z odpadowych tłuszczów, z rzeźni i fabryk
przerobu kości. Celem tego było w zasadzie wprowadzenie oszczędności w zużyciu tłuszczów i usprawiedliwienie dla mniej wartościowych mydeł z czasów wojennych. W rzeczywistości przemysł produkcji margaryny i mydła był i jest skazany na pokrywanie 85% zapotrzebowania surowcowego dostawami z zagranicy i dlatego należy do największych wydawców dewiz. Także w czasie drugiej wojny światowej we wszystkich krajach zajętych przez niemiecki Wehrmacht, przejęto zastane zapasy olei i tłuszczów i przewieziono do Niemiec, aby utrzymać produkcje margaryny i mydła dla zaopatrzenia wojska i ludności w tłuszcze jadalne i środki do mycia. Niestety w styczniu 1945 r. znaczne ilości tych wysokowartościowych zapasów dostały się w ręce Rosjan, także magazyny firmy Siede w Elblągu.

Odpowiednio do postępu w przywozie surowców, program produkcyjny fabryki Siede stawał się coraz bogatszy i obejmował mydła domowe wszelkiego rodzaju, mydło w proszku i mydła toaletowe o jakości wymaganej przez indywidualnego konsumenta aż do perfumowanych produktów luksusowych tak, że powstała konieczność nadania im znaku towarowego. Dla tego celu Emil Siede wybrał w 1897 r. w Niemieckim Urzędzie Patentowym jako znak ochronny obraz motyla (pawie oczko).

Rok 1900 to rok kolejnego postępu. Na wiosnę można było się wprowadzić do budynku mieszkalnego i biurowego przy Bramie Targowej, urządzonego przez znanego elbląskiego mistrza budowlanego Depmeyer’a, który na pewno jest znany wszystkim elblążanom (patrz zdjęcie). Założyciel firmy Emil Siede udzielał się także na zewnątrz. Wkrótce po założeniu firmy został współzałożycielem Centralnego Związku Przemysłu Mydlarskiego. W 1880 r. wszedł do jego zarządu. W Elblągu był członkiem Kolegium Starszyzny Kupiectwa, poprzednikiem Izby Przemysłu i Handlu oraz radcą handlowym przy Landgericht. W 1889 r. Emil Siede został wybrany na rajcę miejskiego i wkrótce potem radcę miejskiego. Jako taki miał referat zajmujący się Bażantarnią (bez gospodarki leśnej) oraz sprawami kościelnymi gmin patronackich Św. Marii, Św. Anny, Trzech Króli i Bożego Ciała. Na początku roku 1916 zmienił miejsce zamieszkania na Berlin. Władze miejskie przy odejściu nadały mu tytuł „Najstarszego”. Emil
Siede zmarł w Berlinie w marcu 1921 r. Jego prochy zostały złożone w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Św. Marii w Elblągu.

1-ego stycznia 1913 r. Emil Siede przekazał swoje przedsiębiorstwo synowi Arnoldowi Siede. W celu przygotowania do tego przejęcia, po zakończeniu nauki (był uczniem zreformowanego gimnazjum realnego na Kalkscheunstraße) w 1904 roku odbył wielostronne szkolenia zawodowe i kupieckie w kraju i za granicą. Arnold Siede budował firmę według najnowszego stanu chemii i techniki. Od przełomu wieku dokonały one olbrzymiego kroku naprzód i wyeliminowały stare metody wytwarzania mydła. Była zaplanowana budowa całkowicie nowego zakładu i gotowe były plany doświadczonego w przemyśle architekta. Wtedy jednak w 1914 r. wybuchła wojna i uniemożliwiła to wielkie przedsięwzięcie. Doszły nowe techniczne zadania. Ze wszystkich tłuszczów przeznaczanych na produkcję mydła trzeba było odciągać glicerynę, która była potrzebna pilnie do produkcji nitrogliceryny przeznaczonej dla dynamitu. Zakład Siede jako pierwszy we Wschodnich Niemczech wprowadził konieczną dla tego instalację rozdzielania tłuszczu. Produkcja mydła została całkowicie przestawiona. Weszły „wojenne” środki do mycia w postaci mydła K-A oraz proszku K-A, które wszyscy wtedy żyjący niemile wspominają.

Arnold Siede pracował w grupie przemysłowej zajmującej się organizacją gospodarki w stanie wojny. Wkrótce po przejęciu elbląskiego zakładu od ojca wstąpił do organizacji przemysłowych i potem jak został powołany do wojska w 1916 r., pod koniec 1917 r. został kierownikiem nadzoru przemysłu mydlarskiego w guberni warszawskiej. Urząd ten sprawował do rewolucji listopadowej i sprawił on mu wiele problemów i przykrości, ponieważ Polacy a właściwie żydowscy handlarze tłuszczami i środkami piorącymi nie chcieli pracować według wzorców niemieckich.

Po zakończeniu wojny nadeszły lata trudnej odbudowy elbląskiego zakładu. Maszyny z powodu obróbki małowartościowego surowca doznały wielkich szkód i musiały być wymienione. Sytuacja na rynku surowców była niełatwa, przez wiele lat brakowało dewiz na import olei i tłuszczów. Straty przynosiła inflacja. Stopniowo jednak posuwano się do przodu. Zakupiono nową instalację kotłową, co wymagało wyższego komina. Pomieszczenia zakłady ciągle remontowane.

Wojna posunęła chemię do przodu. Dotychczas na mydło możliwy był tylko przerób tłuszczów roślinnych i zwierzęcych, teraz udało się uzyskać syntetyczne tłuszcze z parafiny zawartej w węglu brunatnym i przerobić je na mydło. Wynaleziono „mydło z węgla”. Na początku syntetyczne tłuszcze miały specyficzny, własny zapach, który nie zachęcał do korzystania z takich produktów lecz po krótkich próbach problem ten wyeliminowano. Chemikowi Arthurowi Imhausen’owi z Wittem /Ruhr (zakład Imhausen) zawdzięczamy, że Niemcy w czasie drugiej wojny światowej nie cierpiały z powodu braku tłuszczy na mydło. Dzisiaj syntetyczne tłuszcze osiągnęły taki stan rozwoju, że na całym świecie, szczególnie w USA i Anglii, przerabiane są wielkiej ilości. W Niemczech środki do mycia wytworzone z materiałów syntetycznych były zalecane szczególnie dla wody twardej, lecz panie domu zawsze wolały środki wyprodukowane po staremu.

Wielką zmianę przyniosła chemia, której udało się pozbawić tran rybny zapachu i poprzez tzw. hydratyzację przekształcić w tłuszcz stały. Dało to pełnowartościowy surowiec nie tylko przemysłowi produkcji mydła ale przede wszystkim produkcji margaryny. Tran rybny jest znany jako bogaty w witaminy. Od dawno tran z wątroby podawano zapobiegawczo dzieciom dla zapobiegania krzywicy i skrofulozie. Stwierdzono, że Eskimosi, którzy spożywają bogate w tran ryby i ssaki, są wolni od tych chorób.

Niemcy udały się na połów wielorybów. Wiodące przedsiębiorstwa przemysłu przeróbki tłuszczów, jak Henkel (Persie), Margarine-Verkaufs-Union i zakłady margaryny Walter Rau wysyłały w Arktykę własne floty dla połowów wielorybów. Przeważnie załogi stanowili norwescy marynarze. Niemcy nie mieli doświadczenia w połowie wielorybów. Gdy je zdobyli, wybuch wojny położył kres flocie wielorybniczej. Dzisiaj zagraniczne przetwórnie i statki łowcze pływają pod niemieckimi kapitanami i z niemieckimi załogami. Olej wielorybi jako surowiec dla produkcji margaryny i mydła odgrywa dużą rolę. Dopóki Niemcy nie będą mogły posiadać własnych statków wielorybniczych, olej wielorybi trzeba kupować zagranicą.

Ale to było małe odejście od tematu, czyli fabryki mydła w naszym ojczystym mieście.

Kryzys gospodarczy jaki wystąpił pod koniec lat dwudziestych wywarł wielki wpływ na przemysłowe miasto Elbląg. Zakłady Schichau musiały znacznie ograniczyć zatrudnienie i nasze miasto wkrótce należało do miejscowości o najwyższej liczbie bezrobotnych. Siła nabywcza ludności silnie spadła co przyniosło straty w przemyśle dóbr konsumenckich i handlu. Firma Siede, dzięki jakości swoich produktów pokrywająca zapotrzebowanie na mydło w Elblągu mimo zewnętrznej konkurencji, odczuła nie tylko brak pieniędzy konsumentów na miejscu. W całej Rzeszy wystąpiła nadpodaż mydeł i podwyższona konkurencja fabryk wywołała spadek cen o nieznanych dotychczas rozmiarach, przez co wiele zakładów pracowało przez lata na stratach i przemysł produkcji mydła znalazł się w trudnej sytuacji. Aby zapobiec całkowitemu upadkowi tej ważnej gałęzi przemysłu. 

Berlińskie instytucje znowu powołały Arnolda Siede do współpracy. Został członkiem zarządu „Grupy fachowej przemysłu produkcji mydła i środków piorących” w grupie przemysłu chemicznego i jednocześnie zarządzającym grupą fachowców dla Guberni Prusy Wschodnie a później Gdańsk – Prusy Zachodnie.

Tak nadszedł rok 1939 i druga wojna światowa. Dokonano nie tylko przygotowań militarnych ale i dobrze uzbrojono przemysł. Odpowiedzialna „Placówka Rzeszy dla zaopatrzenia w tłuszcze przemysłowe” w poprzednim roku sprawdziła moce produkcyjne wszystkich zakładów produkujących mydło i określiła program produkcyjny na wypadek wojny. Przewidziano, że będą mogły pracować tylko wydajne zakłady z nowoczesnymi urządzeniami i odpowiednim personelem technicznym. Przestarzałe fabryki z niewydolnymi urządzeniami zostały unieruchomione, pozostały jednak we wcześniejszych rozdzielnikach mydła i środków piorących, działały więc jako hurtownie i utrzymały swoje istnienie.

O zaopatrzeniu w mydło w czasie drugiej wojny nie chcemy tutaj pisać, jest jeszcze w bolesnych wspomnieniach. Podkreślić jednak trzeba, że organizacja funkcjonowała znacznie lepiej i jakość środków była o wiele wyższa niż w latach 1914 – 1918.

Zakłady produkujące, aby nie szkodzić unieruchomionym fabrykom, nie mogły oznaczać mydła ani proszków znakami firmowymi. Każdy zakład otrzymał dla celów kontrolnych swój numer identyfikacyjny, tzw. numer RiF. Tak konsument mógł stwierdzić pochodzenie i szybko określić swoje ulubione „miejsce pochodzenia”. Ustalono oczywiście jednolite przepisy dla zawartości tłuszczu, udziału materiałów dodatkowych i stale  kontrolowano wyroby poszczególnych fabryk, ciągle jednak były różnice spowodowane wyborem tłuszczu i dodatkowych środków, przy doborze których pozostawiono pewną wolność jak i dokładnością obróbki, perfumowaniem i samym opakowaniem.

Produkty Siede miały numer 0145 i korzystnie wyróżniały się od wielu innych środków tak, że ludność w Niemczech Wschodnich coraz częściej kupowała mydło i paczki nim oznaczone. Handlarz wkrótce określił skąd pochodzą produkty i wysyłał swoje zamówienia do Elbląga. Niestety nie można ich było do końca zrealizować, ponieważ nie można było przekroczyć wielkości produkcji określonej w centrali w Rzeszy a firma Siede w pierwszej kolejności miała zaopatrywać Wehrmacht w Rosji.

Po zakończeniu wojny przewidziane było wyprowadzenie zakładu poza miasto, w pobliże kolei i wody (pobliże silosa i elektrowni). Los postanowił inaczej. 23. stycznia 1945 zakład musiał być zamknięty z powodu wejścia Rosjan. 144 ludzi straciło swoje pewne miejsce pracy i swoją ojczyznę, niektórzy zginęli albo zostali wywiezieni na Syberię.

Właściciel zakładu Arnold Siede po bogatej w przygody ucieczce znalazł nowe miejsce pobytu w Uelzen. O budowie nowej fabryki nie było co myśleć. Do końca 1948 r. trwało wykorzystywanie środków piorących. Zezwoleń na produkcję dla wypędzonych fabrykantów dotychczas nie wydano, o to dbała już zachodnioniemiecka  konkurencja i gdy w końcu wiosną 1949 wydano zezwolenie na produkcję w niewielkim wymiarze, wielkie koncerny przemysłuprzeróbki tłuszczów na tyle zdobyły rynek, że uruchomienie zakładu średniej wielkości bez zdobytych już klientów było bez widoków na sukces. Tak więc Arnold Siede wszedł w związek z hamburską firmą importową i prowadził w Uelzen handel hurtowy. Wiosną 1953 r. wycofał się z interesu i zamknął firmę.

 

 Ostatni właściciel fabryki E. Siede, konsul Arnold Siede, ur. 21.12.1886 w Elblągu. Obok budynek mieszkalny i biurowy. Nie należał ani do Schichau-Str. ani do Altstaedt. Wallstr., lecz miał adres pocztowy „Am Markttor 1”. W roku 1934 oprócz dyrektora fabryki Arnolda Siede, mieszkał w nim jeszcze urzędnik kupiecki Paul Grütz, stolarz Wilhelm Rogalski, robotnik August George i emeryci August Kluth oraz Fridrich Waldowski. Przy prawej krawędzi rozpoznajemy „Biały Dom”, były dom mieszkalny Schichau’a, później dom dyrekcji a na lewo (trochę niewyraźna) Brama Targowa.

 Na tyle raport o firmie naszego ojczystego miasta Elbing, który sporządził mój kolega szkolny Günter Preuschof z właścicielem liczącym wtedy 85 lat. Oboje zmarli w Uelzen.

Tutaj chciałbym jeszcze coś dodać. Znany znak z motylem firmy Siede znalazłem w elbląskim albumie z roku 1926 i chcę go przedstawić czytelnikom.

 

 

Któż z nas jeszcze pamięta drewniane kadzie u
kupca z szarym mydłem Siede, które były różnego rodzaju. W każdym domu był nie
tylko kredens z porcelaną dla kawy, cukru, soli, mąki, kaszy itd. Lecz i
emaliowany, półokrągły pojemnik z odchylaną drewnianą pokrywą, na którym pisało
„Seife”. Takie szare mydło używano nie tylko do prania silnie zabrudzonych
rzeczy, było ono środkiem na wszystko. Jeśli ropiał paznokieć, to robiono
kurację w mydlanym ługu tzw. „Schaelkur”. My dzieci cieszyliśmy się z
kolorowych mydlanych baniek, które wypuszczaliśmy w powietrze przez słomkę. Dzisiaj
gdy nie mamy dzieci lecz tzw. „kids”, otrzymują one, oczywiście za spore
pieniądze, takie gotowe ługi z których przy pomocy oczka z drutu można
wytworzyć takie bańki – ale szczerze, nasze były nie tylko o wiele tańsze, ale
o wiele ładniejsze!

Nawet stocznie zużywały ogromne ilości
szarego mydła dla wodowania statków z pochylni. Według motto – kto smaruje, ten
jedzie! Niestety wzięło to do siebie wielu urzędników, zastępując szare mydło
banknotami!

Ponieważ jako dziecko, często chodziłem od
dziadków, którzy mieszkali na Reiferbahn, do portu albo na Fischbrück, przez co
z musu przechodziłem obok fabryki Siede, jeszcze dzisiaj czuję w nosie
wspaniały zapach mydełek, tak jak przyprawy do ciasta Staesz.

Kilka rodzajów pachniało jak marcypan, był to
gatunek z małymi, białymi kawałkami migdałów. Również prywatny dom ze sklepem
sprzedającym mydło był jedną z najładniejszych budowli przełomu wieku. Był
zbudowany z żółtych cegieł i bogato zdobiony (Jugendstil). W oko wpadał
emaliowany szyld, który wskazywał siedzibę szwedzkiego wicekonsula. Przy
oflagowaniu miasta, oprócz flagi niemieckiej powiewała tutaj oczywiście flaga
Królestwa Szwecji.

Nam pozostają wspomnienia naszej kochanej
ojczyzny, jej ludzi, budowli, fabryk znanych na całym świecie, które tymi
wierszami chcemy utrwalić dla naszych następców.

 

Hans Preuß

 

***

 

 

Na tej widokówce z roku 1914 widzimy po lewej
dom „Am Markttor 1” firmy Siede a po prawej „Biały Dom” Schichau’a. Oba domy
już nie istnieją. Wojnę przetrwała tylko hala fabryczna, w tle na Alstädt.
Wallstr., która należy obecnie do Alstom. Za domem Siede widać jeszcze płot
terenu fabrycznego, należącego do Siede.

 

Pomyłki z mydłem

 

W czasach przed 1914 r., gdy nie było jeszcze
śmieci pochodzących z opakowań, u „Heringsgebändiger” (tł.: dosłownie
– pogromca śledzi
), jak zwano kupców, wszystko pakowano ręcznie: mąkę,
cukier, ryż, kaszę, owoce, marmoladę i także „szare mydło”. Babcia Bähr, która
mieszkała na Baderstraße poszła na zakupy do Kuhnt’a na Junkerstraße. Ponieważ
ktoś w rodzinie cierpiał i olej rycynowy niewiele pomagał, należało zastosować
Klistier”. Do tego potrzeba było tzw. „zielonego mydła” (szare mydło od
Siede). Był to zimowy dzień, gdy szybko się zrobiło ciemno. Babcia wraca z
zakupów, wypakowuje swoją torbę, wszystko kładzie na stole kuchennym i najpierw
szybko udaje się do sieni zapalić „Petroleumfunsel”, zanim włączy w
kuchni światło gazowe.

Nasza pra-babcia, która mieszkała razem z
nami, zanim zmarła w wieku 90 lat, zapytała swoją synową: „Jettchen, hast
oach Marmelad metjebracht
?” (Jettchen, czy przyniosłaś także marmoladę?). „Joa;
se liege offem Kichentisch
” (tak, leży na kuchennym stole)  padła odpowiedź
mojej babci. Tak więc nasza Ahne, jak ją zwaliśmy, bierze kromkę aby ją w
półciemności posmarować. Marmolada i szare mydło były zapakowane w pergamin.
Niestety wzięła nie tą paczkę. Słów po pierwszym ugryzieniu, nie chcę tutaj
przytaczać, nie ma ich w żadnym słowniku !!! – smacznego !

 

***

 

„Oskarżony” mówi sędzia, „dlaczego
ukradliście tak dużo mydła?” – „Ach wissense Herr Richter, es ging mir grads
so dreckig
” (ach panie sędzio, byłem w właśnie w paskudnej sytuacji – gra
słów, dreckig oznacza brudny) – padła szybka odpowiedź.

 

***

 

Dwie przyjaciółki spotykają się wkrótce po
ślubie i wymieniają doświadczenia. Jedna mówi: „wyobraź sobie, że podczas
gotowania pomyliłam płatki owsiane z płatkami mydlanymi Siede”. „No i co mąż na
to powiedział?”. „Nic, pienił się!”.

 

***